Dlaczego Polacy emigrują?

Bilety kupione, odwrotu nie ma, przyszedł więc czas aby poinformować Was, że wkrótce i ja będę Polką na obczyźnie. Polką przez duże P, bo choć od ojczyzny będę daleko, zawsze będę dumna ze swojej narodowości, kultury i pochodzenia.



Z racji tego, że moje życie teraz kręci się wokół przeprowadzki, a stres miesza się z ekscytacją nie dając spać po nocach pomyślałam, że napiszę dla Was co myślę o tym wszystkim. O tej emigracji przeklętej! I teraz już wiesz, że wyjeżdżać nie chcę. Życie nie dało mi jednak wyboru. Żyję w tym kraju wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że tylko nielicznym udaje się tutaj żyć godnie. A ja na inne życie się nie piszę. Nie będę się rozwodzić nad tym jak tu jest źle, bo każdy to doskonale wie z własnego doświadczenia. A na deser pan były prezydent mi powie, że mam zmienić pracę i wziąć kredyt. Zdolności kredytowej jednak nie mamy, na własne em nie ma co liczyć. Pracy też nie. Mąż od ślubu łapie dorywcze roboty z miernym zarobkiem i brakiem ubezpieczenia. (Żeby nie było, że zbyt szybko się poddajemy, to mąż funkcjonuje na rynku pracy już od 8 lat, bardziej z gorszym niż lepszym efektem). Urząd pracy też nie ma nic do zaoferowania, choć wydawałoby się, że skoro on po studiach to pójdzie gładko. Może jeszcze jakaś rada panie prezydencie?

Rodzice zaoferowali nam poddasze swojego domu. Do wykończenia. Już snuliśmy plany, jakie kolory, gdzie kuchnia, a gdzie sypialnia. Tylko za co? Tak... wszędzie chodzi o te cholerne pieniądze. Nawet planując dziecko musisz myśleć czy cię stać. Wielu ludzi nas pyta z delikatnością młota pneumatycznego czy nie spodziewamy się czegoś po drodze... Bo w końcu młodzi jesteśmy, po studiach, po ślubie, nic tylko się rozmnażać! A w głowie wciąż włączony kalkulator, czy starczy do końca miesiąca czy znów będzie trzeba pożyczyć?

Mamy już dość życia za pożyczone! Serdecznie dość! I obiecywania, że wkrótce oddamy, wiedząc, że nie będzie z czego. Wszyscy mówią, że początki zawsze są trudne, że nie możemy oczekiwać zbyt wiele, że za dużo byśmy chcieli w tak młodym wieku... Rzeczywiście? ZA DUŻO??? Za dużo czego? Jedzenia? Pieniędzy na rachunki?

I żeby nie było, że my tacy rozpieszczeni, wychuchani marzymy o złotych górach, to Wam powiem, że nie my jedni. Obracając się w środowisku studentów i ludzi tuż po studiach wiem, że ten temat przewija się niemal ciągle. A większość ludzi słysząc, że się zdecydowaliśmy wyjechać kibicuje nam i powtarza "bierzcie się z tego chorego kraju". Więc to może nie my, młodzi za dużo wymagamy tylko system za mało oferuje?

Tam trawa musi być bardziej zielona. Musi! Bo mniej już się nie da. My nie mamy tu trawy w ogóle, więc jakakolwiek tam nie będzie, będzie lepsza. Dużo ludzi się naśmiewa z młodych pracujących na zmywakach w Anglii, z papierkiem magistra. Takie są realia zarówno u nas jak i za granicą. Różnica jest tylko taka, że tam za tą pracę jestem w stanie opłacić mieszkanie, zrobić zakupy i jeszcze na kino mi zostanie. A tu muszę wybierać czy rachunki opłacić, czy chleb kupić. Dlatego nie będę wybrzydzała w ofertach pracy, choć nie ukrywam, że praca w zawodzie byłaby tą wymarzoną.

Jedziemy trochę w ciemno, szukamy jakiegoś pokoju do wynajęcia, pracy na początek. Potem jakoś pójdzie. A jak będę w ciąży to Wam powiem- nie musicie pytać.

Tymczasem toniemy w kartonach. Okazało się, że przez trzy lata studiów i rok małżeństwa zgromadziłam tyle rzeczy, że 2 rodziny by wyposażył. A teraz muszę cały mój dobytek zmieścić w jednej walizce! I z pewnością zabraknie w niej miejsca na moje robótkowe akcesoria. Dlatego już teraz zapowiadam Wam abstynencję artystyczną, przynajmniej na niektórych płaszczyznach. Bo na aparat i szydełko miejsce się na pewno znajdzie! :-)

Do wyjazdu jeszcze 2 tygodnie, więc na pewno  zdążę się jeszcze tu nieraz pokazać :-) Co więcej podczas porządków stworzyłam zbiór rękodzieł, które chętnie nowy dom znajdą. A że ostatnio na FB o konkursie wspominałam, to myślę, że jedno z drugim możemy połączyć :-)
Co Wy na to?

Całuję Was i wracam do pakowania.
A Wy życzcie nam powodzenia w wielkim świecie za morzem, może tam znajdziemy swój dom?

Ps. Jeśli ktoś z Was, czytających, sam ten proces emigracji przeżył niech się w komentarzu (lub wiadomości prywatnej) podzieli swoją historią i podpowie jak przeżyć ten początkowy kryzys :-)

10 komentarzy :

  1. możesz wypytywać mnie śmiało :* i powodzenia na nowym :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, że ja też intensywnie o tym myślę... Jedyne co, to trzeba jeszcze tu, w Polsce, troszkę zarobić, żeby nie wystartować w Anglii mając kompletne zero w portfelu. Także muszę jeszcze posiedzieć na miejscu, łapać właśnie te dorywcze prace i sposobić się na przyszłość. Podziwiam Was, że tak w ciemno jedziecie, i też dodajecie mi odwagi, bo zazwyczaj znajomi już mają rodzinę na miejscu, także troszkę to ułatwia sprawę. Ja musiałabym pojechać w kompletną niewiadomą. Na razie pomodlę się za Was, oby się Wam jak najlepiej powiodło <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, my na start też kasę musimy pożyczyć, bo w portfelu tyle co u Ciebie ;-) Tak całkiem sami nie będziemy, bo mamy tam koleżankę, która może coś pomoże :-) Ale najważniejsze, że z nami leci Pan Bóg :-) On dopilnuje, żebyśmy tam z głodu nie umarli ;-) Jak już się zdecydujesz lecieć, to się odezwij, chętnie coś pomożemy, jak już się sami tam ogarniemy :-*

      Usuń
  3. Za ocean, ho ho! Jesteście odważni, podziwiam Was! :)
    Sama też będę migrować w najbliższych miesiącach, ale zostaję na kontynencie.
    A jak z Twoją obroną i resztą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaba w błąd Cię wprowadziłam, za ocean aż niee ;-) do Anglii lecimy. A Ty dokąd?
      Obrona w lipcu, wrócę na nią i znów polecę. Teraz tylko muszę w tydzień ogarnąć całą papierkową robotę z tym związaną. Szaleństwo... :-P

      Usuń
    2. Ach, no to prawie za ocean ^^
      W sierpniu prawdopodobnie do Holandii na parę miesięcy, potem też Anglia. Miało być bez przystanku, ale pojawił się dwunożny powód i posiedzę trochę między tulipanami.
      Współczuję Ci... Jednocześnie trzymam kciuki i czekam na szczęśliwe wieści za niedługo :)

      Usuń
    3. dwunożny powód??? :-)
      Za parę lat zrobimy zjazd absolwentów z naszego roku w UK :P

      Usuń
    4. Hehe, też jestem zdziwiona xD
      Genialnie! Ja się piszę! :D

      Usuń
  4. Powodzenia, Anetko! Tak jak mówisz: naprawdę się staraliście, żeby zawalczyć tutaj o godne życie. Ale to nie w Polsce. Niestety. Też mi się marzy kiedyś, żeby się stąd wynieść, a Anglia wydaje się najrozsądniejsza i najciekawsza. Chyba bardzo wiele osób to rozważa, w tym ja! Trzymam za Was kciuki z całych sił! Na pewno będzie wszystko dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Martusiu :* Mam nadzieję, że będzie dobrze :)

      Usuń

Pracownia MIŚKOWIEC © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka