Czy warto kupować drogie kosmetyki? Płyn micelarcy Colway Hydro

Zasadniczo fanką kosmetyków nie jestem. Rzadko się maluję, nie używam kremów, tysiąca żeli do mycia, toników, maseczek itd. Moja cera pozostawia wiele do życzenia. Jest ziemista, porowata, wciąż mam pryszcze i przetłuszcza się. Kiedyś próbowałam wszystkiego. Regularnie myłam ją żelami antybakteryjnymi, oczyszczałam tonikiem, kremowałam na noc, używałam lekkich podkładów i BB-kremów. Wszystko na nic. Skóra w ogóle się nie poprawiała. Odwiedzałam dermatologa, kosmetyczkę, kupowałam maści w aptece. Załamałam się. Nic nie działało.

Moja logika podpowiadała mi, że spróbowałam już robić wszystko poza nic nierobieniem. Przełamałam więc moje kompleksy i przestałam się malować i używać wszystkich kosmetyków. Twarz myłam jedynie naturalnym mydłem, w ciągu dnia często przemywałam samą wodą, by nie przesuszać skóry. Malowałam się okazjonalnie, kiedy wymagała tego sytuacja. Nie zauważyłam żadnej poprawy poza tym, że psychicznie uporałam się z problemem. Patrząc w lustro zawsze widziałam tylko wady, wciąż pryszcze, wągry... moja plantacja truskawek...

Któregoś dnia powiedziałam sobie dość. Dlaczego sama siebie wciąż sabotuję? Podobam się mojemu mężowi, lubi mnie taką jaką jestem, dlaczego ja siebie też nie mogę polubić?
Pierwsze dni na uczelni bez makijażu były okropnie stresujące. Unikałam rozmów twarzą w twarz z ludźmi i myślałam, że wszyscy na mnie patrzą... Jak się jednak okazało nikt na mówi widok nie uciekał, ludzie nie pokazywali mnie palcem, a dzieci nie płakały. Pryszcze więc trafiły na listę "taki mój urok". Nadal ich nie lubię i chętnie bym się ich pozbyła, ale nie są już powodem dla którego miałabym psuć sobie humor.
Miesiąc temu dostałam propozycję testowania płynu micelarnego firmy Colway. Postanowiłam dać mojej skórze jeszcze jedną szansę i podjęłam współpracę. Z reguły tego nie robię, ale płyn ten jest dość drogi, więc pomyślałam, że może być lepszy od wcześniej przeze mnie stosowanych (zgodnie z zasadą cena czyni jakość).

Jak wiemy płyny micelarne służą do oczyszczania twarzy. Łączą w sobie płyn do demakijażu i tonik. Tu możecie poczytać dokładny opis producenta, nie będę go kopiować. Więc zadanie swoje spełnia- świetnie oczyszcza. Kiedy zdarzało mi się robić makijaż- płyn zmywał go bardzo dokładnie. Uważam, że to jego zaleta, bo niektórymi płynami trzeba zmywać kilkukrotnie. Wadą jest to, że szczypie w oczy. Lubię kosmetyki uniwersalne, kupowanie dwóch (osobno do oczu i twarzy) uważam za bezsensowne. Plusem jest też to, że jest wydajny. Niewielka ilość wystarcza na oczyszczenie całej buzi. Szybko schnie i nie jest lepki. Nie zatyka porów (jak np mleczka do demakijażu). Technicznie jest też fajnie rozwiązana sprawa nakrętki, wygodny przycisk (nie wiem jak to nazwać), bez odkręcania. Ach, no i design fajny. Stylowe opakowanie, bez zbędnych naklejek (choć dla mnie skład mógłby być bezpośrednio na produkcie, szybko wyrzuciłam opakowanie i nie mogłam już przeczytać).

Trochę rozczarowana jestem faktem, że nie ma wpływu na moje pryszcze. Nie powstało ich ani więcej ani mniej. Nic złego po nim mi się nie działo, nie miałam podrażnień, zaczerwienień. Więc mogę uznać, że jest bezpieczny. Ale gdyby był magicznym płynem usuwającym pryszcze cieszyłabym się bardziej.

To co mnie jednak najbardziej wkurzało, to to, że roztapiał farbę z opakowań! Brzmi dziwnie, co? Chodzi o to, że trzymałam go w kosmetyczce, gdzie stykał się z innymi kosmetykami. I kiedy dotykał opakowania podpasek, lub wacików (foliowe), schodził z nich nadruk i brudził wszystko dookoła! Dziwna sprawa, nie wiem co ma na składzie i czy to wina jego, czy pozostałych opakowań. Ale musiałam go dokładnie wycierać przed schowaniem.

Teraz pewnie powinnam napisać, czy go wam polecam, czy nie. Ale nie zrobię tego. Każdy musi przetestować sam. Ja go chętnie używam, choć sama bym nie kupiła. To wszystko zależy jednak od potrzeb i rodzaju skóry. Moje wymagania chyba po prostu przerastają możliwości wszystkich kosmetyków i leków. To podobno kwestia genetyczna.
Wam jednak proponuję spróbować i przekonać się na własnej skórze. Na pewno nie macie się czego obawiać. Odsyłam was na stronę Colway, gdzie możecie dowiedzieć się więcej. Myślę, że zawsze warto próbować :-)

Ps. Jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby na walkę z trądzikiem podzielcie się! Bo mnie menopauza dopadnie zanim dojrzeję :-P

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Pracownia MIŚKOWIEC © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka